top of page


Gdzie jesteś Romeo?

(kliknij w tytuł a wyświetli się cały tekst)

 

Nie ma nic ważniejszego w życiu niż miłość, nic bliższego ciału i duszy niż zachwycająca harmonia dwóch zapatrzonych w siebie osób. Tak jak wiele młodych dziewcząt, mając 20 lat czekałam na swojego Romea, potem już trzydziestoletnia, po smutnym rozwodzie znowu czekałam i nuciłam sobie tę stara piosenkę Kaliny Jędrusik, nie tracąc nadziei.

Może znacie ten smak rozczarowania, że nie ma naszego Wymarzonego Romea, czekamy latami, wzdychamy do filmów i książek, słuchamy opowieści koleżanek i płaczemy samotnie do poduszki.

Patrzymy na inne pary, podglądamy je w parku i w kinie, a my dalej samotnie, a my z mamą, siostrą lub koleżanką...

Wreszcie zjawia się jakiś on, nie podobny do tego ze snów, ale uczynny, kontakt naprawi, siatki poniesie, czasem przyjdzie z kwiatami w Imieniny. I wychodząc z założenia, że „lepszy wróbel w garści niż kanarek na dachu” wychodzimy za niego, wierząc, że to ten Jedyny.

Przez długie lata małżeństw trwałam w przekonaniu, że to normalne, że po pewnym czasie mąż traci zainteresowanie żoną, że to normalne, że woli spędzać czas sam, czy z kolegami, że to normalne, że nie chce ze mną wychodzić, że to normalne, że w domu tylko odpoczywa, że to normalne, że prace domowe należą do kobiety... tyle było tych normalności, że nic nadzwyczajnego nie mogło się już wydarzyć.

bottom of page